Biesiada - środa 17 września 2014 godz. 19.00
W Biesiadzie wzięło udział 26 absolwentów i 2 osoby towarzyszące. Same pogodne i roześmiane twarze. A dodatkowo, by nas w tej radości umocnić, pogoda przez cały tydzień bawiła nas ciepłem i słońcem. Prawdziwe „Babie Lato”. Spacery, kawa i piwo na słonecznym tarasie wypełniały przedpołudnia, a popołudnia namawiały na rozmowy o przeszłości studenckiej i naszym życiu bieżącym. Cudownym było to, że całego spotkania nie zakłóciła, ani jedna zmarszczka niepokoju, czy smutku. Tak , jak serdecznie witano każdego przyjeżdżającego, tak i równie serdecznie i z nadzieja na „jeszcze”, żegnano kolejnych wyjeżdżających.
A Biesiada? Po powitaniu z szampanem o 19:00, zgodnie z tradycją regionalną zasiedliśmy do długiego stołu ( po 13 krzeseł z każdej strony i 2 na końcach) i rozpoczęliśmy biesiadę gorącym daniem , by łagodnie przejść do zakąsek, kolejnych dań ciepłych, przystawek „przerywników” (a ryb była obfitość, a nawet drobne, raczej ozdobne niż do jedzenia, raki) i wreszcie ciast. Wina białe i czerwone, wódka, herbata, kawa, napoje – dostępne w niezbędnej obfitości. Wznosiliśmy toasty i za obecnych i za nieobecnych. Za tych, którzy mieli ogromna ochotę być z Nami, a choroby lub zewnętrzne okoliczności im na to nie pozwoliły. Pogodne toasty – pełne ufności i wiary w spotkania w przyszłości… A bal trwał. Ubiory różne, ale tym razem zdecydowanie przeważały wśród Panów marynarki i spodnie wyjściowe, choć nikt się nie umawiał, a przecież ani swetry, ani dżinsy nikogo nie raziły i w zabawie nie przeszkadzały. Panie ubrane były perfekcyjnie i wyglądały świetnie. DJ przygrywał dyskretnie naszymi ulubionymi „kawałkami” z lat 60, 70 i 80-tych. Można było zamówić „melodię na życzenie”. Tańce były, a jakże, a nasze 6 Pań robiły, co mogły by sprostać wyzwaniu tanecznemu ze strony kilkunastu kolegów.
Wysłuchaliśmy z taśmy utworu „Hotel Kalbornia” w wykonaniu Danka (na kanwie „Hotel California” zespołu The Eagles). Staje się on powoli hymnem naszych kalbornianych spotkań.
Ostatni wytrwali opuścili sale balową o 2:20 rano.
Wszyscy bez wyjątku pojawili się koło 10-tej na śniadaniu, którego normalny repertuar uzupełniła golonka, która była ostatnim gorącym daniem Biesiady, a którą we właściwym czasie zdołał zjeść jedynie Zbyszek. I oto okazało się, że gorąca golonka na śniadanie znalazła gorących wielbicieli. Nowa tradycja?
Rozstania są z reguły smutne. Tu nie były. Panowało, graniczące z pewnością przekonanie, ze następne spotkanie jest tylko kwestia czasu. I z pewnością nikt się nie mylił.
Na tym wspaniałym spotkaniu obecni byli:Z radością powitaliśmy Małgosię Banasiak, znaną nam już tak dobrze, że stała się z pewnością MP-owianką i Andrzeja Janczewskiego z MT (ale rocznik się zgadza). W ten sposób powoli rośniemy i wszerz i wzdłuż.